O mnie


Więc może na początek kilka słów o mnie.
Od zawsze lubiłam tworzyć różne rzeczy. Jako dziecko dużo rysowałam, potem zaprzyjaźniłam się z igłą i nitką. Razem z ciotecznym bratem szyliśmy lalki, piórniki i inne takie śmieszne rzeczy. Któregoś razu wynaleźliśmy na osiedlu fabrykę pluszowych misiaków.. Jako, że nie należeliśmy do grupy nieśmiałych dzieciaków pierwszym naszym pomysłem było zapytanie czy mają jakieś odpadki :) Dostaliśmy wielki wór pluszu. Ledwo we dwójkę przyciągnęliśmy go do babci, gdzie potem całymi dniami szyliśmy sobie maskotki, podusie i meega długiego węża.
W szkole oczywiście plastyka i technika była moimi ulubionymi przedmiotami. Przeszłam fascynację szkicowania ludzi... Do dziś pamiętam jak na plastyce był "wolny temat" i naszkicowałam jakąś postać. Oczywiście dostałam 6 a w nagrodę na następnych zajęciach służyłam jako model do nauki rysowania postaci dla całej klasy. Co prawda strasznie to nudne było jak przez 45 minut siedziałam i pozowałam, bo to jest straszne tak siedzieć i nic nie robić.... ale za to jaki miałam ubaw oglądając prace z moim wizerunkiem .
Potem przyszły czasy ogólniaka. Bardzo chciałam iść do szkoły plastycznej w Supraślu. Niestety wielka obawa mojej mamy, że to daleko, że niebezpiecznie itd... No i skończyło się na klasie o profilu ogólnym w liceum 300 metrów od domu. A w takiej klasie trudno o twórczość... Z artystki zmieniłam się w żołnierza. To chyba taka odskocznia, żeby zbyt bezpiecznie nie było .... Drużyna surviwalowa była wtedy moją pasją. Potem dyskoteki, potem matura... a po maturze pójście na swoje i tu na własną twórczość to już nie było czasu.
Generalnie przez 10 lat z twórczością było na bakier. Nie żebym nie chciała, tylko tak mnie życie pokierowało.....
Ale ..... właśnie skąd to się wzięło, że wróciłam na swoje tory ?
Jakiś czas temu zaczęłam na allegro sprzedawać końcówki kolekcji z Anglii. Wiadomo jak się kupuje biżuterię z outletu, spakowaną w worki, to zdarza się odrzut. To było trzeba wymienić karabinek, to coś przykleić, to coś poprawić, żeby nie sprzedawać bubla. Z czasem trafiało się tego coraz więcej... Potem okazało się, że hurtowni i tak robi selekcję i zepsute rzeczy odkłada na złom.... no i zaczęło się !
Kupiłam od nich ten "złom" dla mnie to są czyste skarby !!! Milion oczek, cyrkonii, łańcuszków, koralików.... ach jakie cudne rzeczy można z tego zrobić !!! Brakowało mi tylko jednego. Znajomości technik. Bo co z tego, że mam te cudeńka, jak nie znam możliwości połączenia tego w całość. Kupiłam cały stos książek, dopadłam do youtube. Co prawa na polskich stronach mało tego jest, ale dziewczyny z zagranicy lubią chwalić się swoimi umiejętnościami.
Potem zaczął się czas na warsztaty. Każdą wolną złotówkę, a czasem nawet pożyczoną inwestowałam w warsztaty, by poznać różne techniki. Był decoupage, sutasz i filcowanie.... i wiele wiele innych.
Przez cały czas czegoś mi jednak brakowało, była za mało, za dużo, nie tak.... ale..... trafiłam na Dekodykę, metodę dzięki której odnalazłam Samą Siebie, dzięki której dowiedziałam się co tak naprawdę lubię, jaki kierunek w życiu jest Mój... Zostałam trenerem Dekodyki. A w kierunku rękodzielniczym ? Przekonianie że skaczę z kwiatka na kwiatek szukając różnych technik i nie mogąc się zdecydować zniknęło. Zaczęłam te wszystkie techniki łączyć w całość i wykorzystywać te swoje skarby, z których zrobię wiele niepowtarzalnych cudnych rzeczy, naładowanych olbrzymią dawką pozytywnej energii płynącej z mojej szaleńczej miłości do takiej przyjemnej pracy... która z resztą stała się moim sposobem na życie !
Dziś dzięki swojej nieskromnie mówiąc wszechstronności sama organizuję rękodzielnicze warsztaty i twórcze spotkania. A wszystkim tym , którzy chcą doświadczyć życia w zgodzie z Samym sobą, wolnego od ograniczających przekonań i blokad proponuję Dekodykę....